Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Śro 14:35, 19 Lip 2017    Temat postu:

Podczas nastepnego tygodnia Kaniuka z wolna ogarnialo straszliwe podejrzenie. Nie, zeby doswiadczal szczegolnych trudnosci za przyczyna wiesniakow, bo ludek Wilzynskiej Doliny obserwowal go bacznie, ale z naleznym szacunkiem. Jednak rzeczy nie szly, jak isc powinny. O zmroku z katow chaty dobiegaly go dziwne szmery i chroboty; zrazu podejrzewal myszy, ktore i w kosciele czynily harce straszliwe podczas najswietszych ceremonii, ale nigdy nie zdolal ich w izbie przydybac. Co gorsza, kiedy z kagankiem w reku zagladal pod skrzynie i inne statki, zdawalo mu sie, ze w cieniach przy scianie cos smyrga przy samej ziemi i chichocze zlosliwie z jego wysilkow.A nie byly to jedyne znaki zlej mocy, ktora nocami szalala po jego obejsciu. Rankami znajdowal swa izbe uprzatnieta do czysta, zamieciona starannie, z posadzka wysypana czysciutkim piaskiem i swiezym tatarakiem. Z poczatku ludzil sie nadzieja, ze ktoras z bialoglow zakrada sie we cmie na plebanie i czyni babska posluge - ktorej nie zyczyl sobie bynajmniej, podobnie jak niewiesciej kompanii, gdyz w klasztorze przywykl sam dbac o swoje potrzeby, a nie byly one wielkie. Zwierzyl sie nawet z tego podejrzenia Kordelii mlynarzowej, ktora wydawala mu sie kobieta zacna i stateczna, choc slyszal, ze corka jej pobladzila straszliwie, porzuciwszy slubnego malzonka. Kordelia z poczatku wydela wargi i poczela rozwodzic sie nad wszetecznoscia niewiast, pozbawionych mezowskiej troski i nadzoru. Rychlo tez wylozyla Kaniukowi bardzo dobitnie, acz wbrew jego intencji i napominaniu, ktora z bab wziela sobie za kochanka jednego ze sprowadzonych przez wiedzme huncwotow, na jego strapienie jednak nic poradzic nie potrafila.

Jednej nocki Kaniuk osobiscie zasadzil sie w ocieniajacej plebanie brzezinie, chcac na goracym uczynku przylapac wszeteczna zalotnice. Nic jednak nie pomoglo. Noc cala dygotal w chlodzie, przepowiadajac pod nosem modlitwy dla odstraszenia zlej mocy, jednak rankiem izba byla po staremu wysprzatana, malowane talerze na scianach omiecione z kurzu, a poduchy na lozku wytrzepane starannie i ulozone w zgrabny stosik. Na stole swiezo upieczony drozdzowy placek z jagodami pachnial tak wspaniale, ze ukroil sobie kawalek. Nie trzeba dodawac, ze wszystkie garnki i misy lsnily jakby ich nikt nigdy na ogniu nie kladl, drew nie ubylo nawet o marna szczape, a popielnik polyskiwal czystoscia. Dobra chwile siedzial przy stole z czeresniowego drewna, glowe nisko zwiesiwszy, i rozpaczal nad swymi grzechami i ulomnosciami, co don moce przeklete zwabiaja. I nic, zupelnie nic nie umial poradzic.

W stajence nie lepiej sie dzialo. Krowa i kozy, podarunek starego ojca opata, ktory rozumial dobrze, ze ziemie w Gorach Zmijowych straszliwie spladrowano, byly zawsze wydojone przed switem, a mleko czekalo na Kaniuka w pieknie malowanych dzbanach. Pic go nie smial, lekajac sie jakowejs zdrady piekielnej, wiec niosl je co rano do swiatyni i blogoslawil uroczyscie. Ze zas zdawalo mu sie grzechem dary bogow marnowac, kazal je szalonemu Kuflikowi, ktory czasem przychodzil na plebanie do ciezszej poslugi, rozdzielac pomiedzy najbiedniejsze bialki. A przeciez na mleku sie nie konczylo. Jego kasztanek zawsze byl pieknie zgrzeblem wyczyszczony, nawet czerwone wstazki mu ktos we grzywe wplatal. W ogrodku za plebania kapusta i rzepa rosly jak oszalale, zdziczale roze, co je wlasnymi rekoma szczepil i piastowal, przed czasem pokryly sie kwieciem tak wonnym, ze z calej wioski niewiasty zbiegaly sie je podziwiac.

Ludek Wilzynskiej Doliny zaczynal gadac, ze z jakichs powodow Babunia Jagodka osobliwie sprzyja nowemu plebanowi. Posadzenie owo okrutnie Kaniuka bolalo.

Ale najgorsze byly koszmary, co go nieledwie kazdej nocy nawiedzaly, cisnac i gniotac niby mlynski kamien. Oprocz tamtej pierwszej nocy nigdy nie udalo mu sie zmory przydybac, ale pomnial slepia gorejace niby piekielne wegliki i glos niski, chropawy, jak szepcze mu do ucha plugawe zaklecia. Odurzony sennym majakiem czul, jak don podchodzi, dotyka powoli, ostroznie, laskocze oddechem w gardlo i szyje. A, co przerazalo go najbardziej, we snie jej dotyk nie byl mu niemilym. I kusilo go, aby przygarnac mocniej owa miekka, delikatna obecnosc, ktora pochylala sie nad nim kazdej nocy.

Budzil sie ze switem, z pierwszym pianiem wioskowych kurow i widzial na
Kalisto
PostWysłany: Wto 18:51, 22 Kwi 2008    Temat postu:

Taa... Jasne, że Dracuśś... Ahh... xD Ten jego wzrook ^^ Po prostu miłość życia xDD
Cristella
PostWysłany: Czw 12:29, 20 Mar 2008    Temat postu:

;D Pewnie ;D
Drraco
PostWysłany: Czw 12:21, 20 Mar 2008    Temat postu:

tak tak to wszyto prawda ;D
Johanna -> na razie go
PostWysłany: Pon 20:01, 10 Mar 2008    Temat postu:

Cristella i reszta -> racja .... cud xD
Anna Schwarz
PostWysłany: Pon 18:59, 10 Mar 2008    Temat postu:

Dracon...
Kate_Marvolo_Riddle
PostWysłany: Pon 15:59, 10 Mar 2008    Temat postu:

Ach tak te jego oczki i włoski <marzy> Tak, tak Draco jest świetny. Zresztą jak wszyscy ze Slytherinu Very Happy
Cristella
PostWysłany: Pon 15:57, 10 Mar 2008    Temat postu:

No jak dla mnie to oczywiście oraz bez sprzeciwów Draco Malfoy hehe Very Happy
Ponieważ: Jest:
Cudny
Ma Piękne Włoski
Ma Piękne Oczki
Jest Śliczny
Jest Ślizgonem

Starczy na razie Very Happy
Kate_Marvolo_Riddle
PostWysłany: Pon 15:54, 10 Mar 2008    Temat postu: Najlepsza postać ze Slytherinu

Jaka waszym zdaniem jest najlepsza postać ze Slytherinu? Dlaczego?

Powered by phpBB © 2001,2005 phpBB Group